O REGIONIE :  MIEJSCOWOŚCI • KARKONOSZESZLAKI 

o Karkonoszachhistoria turystykilegendy

Legendy i niesamowite historie
Zamek Bolków : Rycerz truciciel | Zamek Chojnik : O Kunegundzie | Horoskop | Duch w schronisku   Liczyrzepa | Legendy Mysłakowic : szary karzeł,  prorok 

 W okolicy Kotliny Jeleniogórskiej oraz Karkonoszy można natrafić na wiele starych zamków oraz tajemniczych miejsc. To właśnie one kryją w sobie legendy i niewyjaśnione do końca zjawiska.
 
Zamek Bolków

"Rycerz - truciciel"

"...Najniższą kondygnację wieży przeznaczono na więzienie, do którego prowadziło tylko jedno wejście - w stropie lochu, od którego do dna było około 10 metrów. Skazańców wrzucano po prostu przez otwór i pozostawiano własnemu losowi. Niektórzy umierali już po tygodniu, inni, którzy zlizywali wodę ze ścian lochu utrzymywali się przy życiu znacznie dłużej. Pewnego dnia, jeden z burgrabiów zamku skazał na śmierć głodową własną córkę, która odmówiła wyjścia za maż za niemieckiego rycerza. Wtedy przyziemie zamku nazwano studnią, bowiem nikt nie mógł się stamtąd wydostać. Z czasem o studni zaczęto opowiadać różne niestworzone historie, mówiono, że w środku straszy i że został tam ukryty wielki skarb.
Kiedy na górze stała tylko wieża, poniżej, w drewnianym dworze mieszkał rycerz Radzibór. W ty czasie Bolków strzegł bursztynowego szlaku, który biegł znad Bałtyku do Rzymu. Przez Śląsk ciągnęły więc bogate karawany. Radzibór często je obserwował, a w jego głowie rodził się plan. Pewnego dnia w mieście zawitała kolejna karawana. Radzibór postanowił zaprosić kupców na kolację, a ich służbie i straży podać mięso padniętego jelenia. Nie minęło kilka godzin, jak kilkudziesięciu mężczyzn umarło w bólach. Kupców natomiast Radzibór kazał wrzucić do studni. W swym więzieniu mieli kopać schowki i wkładać do nich przywiezione ze sobą złoto i kosztowności. Nie wiadomo ile trwały męczarnie uwięzionych. Po kilkunastu dniach okrutny rycerz kazał usunąć zwłoki i odkopać skarby. Niestety na dnie studni nie było nic. Zupełnie jakby złoto zapadło się pod ziemię. Rycerz nie dał jednak za wygraną. Do Bolkowa kazał sprowadzić maga z Frankonii. Przyjechał więc potężny czarodziej w wielkim, czarnym płaszczu, ukłonił się niedbale i oświadczył:
- Pomogę ci panie, ale pod jednym warunkiem. W nagrodę oddasz mi połowę złota.
Radzibór był wściekły. Zgodził się jednak i wraz z przybyszem kazał się spuścić na linie do wnętrza studni głodowej. Tu rozpoczęły się czary. Nikt nie wiedział co działo się na dnie lochu, nie dochodziły stamtąd żadne dźwięki. W końcu, po kilku godzinach służący zdecydował się zajrzeć do środka... Na dnie leżał nieprzytomny Radzibór, a po złocie i czarodzieju słuch zaginął. Musieli ulotnić się sobie tylko znanym sposobem. Bolkowski rycerz doznał natomiast pomieszania zmysłów i w krótkim czasie zmarł "

źródło: Joanna Lamparska "Tajemnice zamki podziemia"



Zamek Chojnik

"O Kunegundzie"

Chojnik widać już z daleka. Stoi na górze, która ma 627 m n.p.m. Od południa twierdza opiera się na 150 metrowej, opadającej do Piekielnej Doliny, granitowej ścianie. Wiele wieków temu wzdłuż tej ściany spadała Kunegunda, córka zamkowego kasztelana. Próżny tatuś, chcąc dowieść junackiej sprawności przyjął zakład, że objedzie mury. Konia dosiadł, murów jednak nie zdążył okrążyć. W połowie drogi koń potknął się i wraz z jeźdźcem runął w przepaść. Córka nieszczęśnika przysięgła sobie, że wyjdzie za mąż tylko za tego, który dokona czynu planowanego niegdyś przez jej ojca. Mijały lata, a coraz to nowi szaleńcy starali się sprostać zadaniu postawionemu przez Kunegundę. Wszyscy ginęli, a zamek z roku na rok zyskiwał coraz gorszą sławę. W końcu na dziedzińcu stanął przepiękny rycerz. Kiedy zobaczyła go kasztelanka, nie było już wątpliwości, że przybysz nie zostanie poddany próbie, tylko pójdzie z Kunegundą prosto do ołtarza. Rycerz był jednak ambitny, przejechał bezpiecznie mury, rzucił kobiecie rękawice i bez słowa wyjechał. Zrozpaczona panna skoczyła w przepaść ładując pupą na kamieniu. Od tamtej pory na skale widać podwójne zagłębienie, które przyjeżdżają oglądać turyści z najdalszych zakątków świata. Nie znany daty tego wydarzenia, wiadomo jedynie, że działo się to po prostu bardzo dawno, dawno temu.

źródło: Joanna Lamparska "Tajemnice zamki podziemia"


"Horoskop"

"... Najsławniejszym z panów Chojnika był Hans Ulrich Schaffgotsch, który poprzez małżeństwo z księżniczką Barbarą Agnieszką skoligacił swój ród z Piastami. Hans Ulrich urodził się na zamku Gryf. W wieku 16 lat objechał połowę Europy. Był we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Anglii, Flandrii i Niemczech. Już jako dojrzały mężczyzna lubił urządzać wspaniałe, wystawne uczty. Brakowało mu zaledwie kilku lat do czterdziestki , kiedy na jedno z urodzinowych przyjęć zaprosił na Chojnik kilkudziesięciu przyjaciół. Był wśród nich pastor Andrzej Tym z Podgórzyna. Duchowny interesował się astrologią, sporządził więc dla Schaffgotscha horoskop, który maił być urodzinowym prezentem.
- Zginiesz przez zimne żelazo, panie - oświadczył pastor wręczając hrabiemu horoskop. Przy stole na chwilę zrobiło się nieswojo, ale po kilku minutach wszyscy zaczęli się śmiać.
- Co za bzdury - stwierdził Schaffgotsch. Długo studiował prawo, nie wierzył więc w żadne siły nadprzyrodzone, ani wpływy gwiazd - Skoro wszystko zapisane jest w niebie , to niech pastor wykreśli horoskop dla jagnięcia, które zaraz wniesie służba.
Duchowny z początku się obraził. Tłumaczył, że wykres astrologiczny można tylko sporządzić dla człowieka. Panie jednak bardzo nalegały, a czego nie robi się dla kobiet. Pastor poprosił więc o datę i miejsce urodzenia jagnięcia, coś popisał, policzył i wydał wyrok; zwierzę zostanie pożarte przez wilka. Hrabia Schaffotsch wybuchnął śmiechem. Godzinę temu wydał przecież rozkaz, aby jagnię podać wieczorem do stołu. Zgromadzonym gościom długo jednak przyszło czekać na pieczeń. Kiedy służba nie przynosiła obiecanego jagnięcia, zdenerwowany hrabia zażądał od kucharza wyjaśnień. I co się okazało ? Jagnię rzeczywiście zjadł wilk. Często się zdarza, że przestajemy zauważać coś co stoi w naszym domu od wielu lat, wielu lat. Podobnie było na Chojniku . W latach, kiedy rządził tu Hans Ulrich Schaffotsch w kuchni trzymano nieszkodliwego wilka, który był używany do kręcenia rożna. Nikt nie zwracał na niego uwagi, wszyscy byli do wilka przyzwyczajeni jak do psa. Akurat w urodziny hrabiego, zwierze również postanowiło urządzić sobie ucztę . Najbliższym daniem było pyszne jagnię. Oczywiście przepowiednię pastora i wydarzenie w kuchni można było uznać za niezwykły zbieg okoliczności, hrabia jednak się przeraził. I słusznie. W 1634 roku posądzony o spisek przeciwko cesarzowi został aresztowany, a w lipcu 1635 ścięty w Ratysbonie..."

źródło: Joanna Lamparska "Tajemnice zamki podziemia"


"Duch w schronisku"

"...W II połowie XIX wieku schronisko na Chojniku oferowało 50 różnych posiłków i napoi. Ściągano tu na koncerty orkiestry dęte, urządzano festyny z loteriami i nabożeństwa ewangelickie. Zamek cieszył się wielkim powodzeniem również z powodu tajemniczej zjawy, która nawiedzała schronisko. Z 1890 roku pochodzi najstarsza wiadomość o duchu krążącym nocą po pokojach i straszącym przebywające tu osoby. Informacja z 1893 roku podaje, że chodząca po budynku "nadprzyrodzona zjawa jest postacią promieniującą i bezszelestnie poruszającą się w środku nocy po pomieszczeniach schroniska i przesuwającą niektóre przedmioty na swej drodze." Notatki o duchu z początku XX wieku są dłuższe i bardziej dokładne. W schronisku turyści odczuwali często dziwne drgania, widzieli tryskające spod podłogi iskry oraz krzesła, które same przesuwały się po korytarzu. Duch był powodem wizyt wielu spirytystów na Chojniku, każdy miał swoją teorię na temat dziwnych zjawisk. Jedni twierdzili, że daje o sobie znać Kunegunda, niektórzy stawiali na ściętego Hansa Ulricha Schaffgotscha, inni uważali, że po schronisku krąży duch giermka, który z nieszczęśliwej miłości rzucił się kiedyś z zamkowej wieży. Podobno i dzisiaj w ruinach można spotkać tajemniczą zjawę..."

źródło: Joanna Lamparska "Tajemnice zamki podziemia"

   LEGENDY MYSŁAKOWIC :  

SZARY KARZEŁ
Prasa śląska (Schlesische Provinzialblätter) doniosła w lutym 1870 roku, że w czasie jednej z jasnych, lutowych nocy, strzegącemu spokojnego snu mieszkańców strażnikowi ukazała się w pobliżu pałacu zjawa- szary karzeł. Miał on dziwne życzenie, chciał, aby stróż odgwizdał godzinę 24:00.Sumienny sługa nie wyraził zgody, tłumacząc się tym, że jeszcze nie słyszał by wydzwaniano w okolicy północ. Zjawa zniknęła, a przerażony strażnik pilnował pałacu do rana. Po zakończeniu służby udał się do swojego pana i pastora, opowiedział o dziwnym zdarzeniu z ubiegłej nocy prosząc jednocześnie o radę. Po długim namyśle postanowiono, że wykona polecenie zjawy, gdyby ukazała się ponownie. Następnej nocy o tej samej porze, karzeł znów pojawił się w parku z tym samym życzeniem. Strażnik chcąc spełnić życzenie zjawy uniósł głowę do góry i zaczął gwizdać. Nagle zobaczył, że całe niebo, zamiast gwiazdami, usiane jest oddziałami walczących wojsk. Ze strachu skierował wzrok ku ziemi i z przerażeniem ujrzał, że cała ziemia spływa krwią. Karzeł wyjaśnił mu, że to dziwne zjawisko oznacza, iż jeszcze w tym roku wybuchnie wielka wojna i popłynie dużo krwi. Zabronił opowiadać o tym komukolwiek w najbliższej przyszłości. Biedny dygocący ze strachu stróż wczesnym rankiem powędrował do przełożonych i opowiedział o swoich przeżyciach. Ci nie wiedzieli co poradzić słudze. Ten z wielką bojaźnią przystąpił do spełniania swych obowiązków w trzecią noc. Zjawa, szary karzeł, ukazała się znowu mówiąc: "Nie przestrzegłeś moich zaleceń przyszedłem więc aby cię ukarać" . Skulony i zgarbiony ze strachu stróż nic nie odpowiedział, czekał na  karę,  która miała na niego spaść..., ale zjawa  zniknęła bezpowrotnie. Brak niestety informacji na czym owa kara miała polegać. Cała ta historia przedstawia się dziwnie, kilka miesięcy później wybuchła wojna francusko-pruska (1870-1871). Próby zbadania i wyjaśnienia tego wydarzenia nie dały żadnych rezultatów.

 

PROROK
Hans Richman żył w latach 1590-1642 . Mieszkał w Łomnicy. Sławę sięgającą daleko poza granice rodzinnej wsi zyskał sobie przepowiedniami, które wygłaszał na górze koło Staniszowa. Miał tam swoją grotę, w której często przebywał. Podobno był niemy, a głos odzyskiwał podczas ogłaszania proroctwa. Cierpiał na chorobę psychiczną, miał ataki epilepsji. To bynajmniej nie dyskredytowało go jako proroka. Przepowiedział, że 19 lipca 1633 roku spłonie Jelenia Góra, a gdy miasto zostanie odbudowane zapadnie się ratusz. Jeśli chodzi o zniszczenie miasta, pomylił się o 11 miesięcy. Jelenia Góra spłonęła 19 czerwca 1934 roku. Dość dokładnie określił triumf protestantów, którzy po wielu latach prześladowań na mocy układu w Altranstädt, uzyskali prawo wznoszenia kościołów, między innymi w Jeleniej Górze. Prorokował także, iż kościół ewangelicki w Jeleniej Górze zawali się podczas jubileuszu. W czerwcu 1800 roku przypadła 100 rocznica wzniesienia kościoła. Na uroczystą mszę przybyła ogromna rzesza wiernych. W  trakcie nabożeństwa z niewiadomych przyczyn wybuchła panika. Wierni zaczęli uciekać. Wiele osób zostało rannych, a 11-letniego chłopca zaduszono. Richman przepowiedział  rozbiory Polski. Wygłosił on też nieszczęścia w XIX wieku "przyjdą wówczas nieszczęścia na adwokatów, grafów i książąt, na szlachtę i urzędników... spłoną zamki i miasta, a wszystkie winy zostaną policzone... pod koniec XIX wieku ludzie grzeszyć będą wielką pychą..."Przepowiedział on także swoją śmierć. Pochowano go na cmentarzu w Łomnicy.

 

 


  Duch gór - Liczyrzepa

Czy znacie już Liczyrzepę ? - Nie ...? W takim razie koniecznie przeczytajcie poniższy tekst, bo ten górski duszek może stanąć na Waszej drodze, podczas górskich wędrówek i co wtedy ?

Oczywiście to tylko żart, w rzeczywistości Liczyrzepa (tłum. z niemieckiego słowa Rübezahl), czy też po czesku Krkonos jest elementem pewnej legendy, wierzeniem ludzi, którzy mieszkali dawno temu u stóp Karkonoszy i stworzyli wyobrażenie złośliwego ducha gór, który strzegł skarbów ukrytych w Karkonoszach. Z czasem diabełek, bo tak był przedstawiany na początku Liczyrzepa przerodził się w bardziej sympatyczną postać, która już raczej pomagała turystom niż psociła. Legenda o Liczyrzepie, nazywanym również Rzepiórem narodziła się mniej więcej w XVI w. za sprawą górników, którzy eksplorowali Karkonosze w poszukiwaniu złota i innych cennych kruszców a za niepowodzenia podczas pracy obwiniali złośliwego ducha gór. Przezwisko liczyrzepa miało charakter obelżywy i Rzepiór miał mścić się na każdym kto je głośno wypowiedział. "... Chciał, aby mówiono o nim "Pan Jan", z pochodzenia bowiem był człowiekiem, synem ubogiego szewca, którego własna matka przeklęła jeszcze w kolebce. Za karę włóczył się więc po Karkonoszach, czyniąc wiele złośliwych psot. Zalewanie wodą szybów kopalnianych czy rujnowanie urządzeń górniczych - miało być właśnie jego dziełem. Liczyrzepa strzegł zazdrośnie swoich skarbów i nic go nie mogło przestraszyć. Natomiast za wojny nękające Śląsk złośliwy duch gór nie ponosił żadnej winy... *"
"... Odsłoniwszy okno zobaczysz cuda, gdyż nie ma na świecie drugiego miejsca równie bogatego. możesz sobie wziąć skarbów ile tylko uniesiesz, po czym zasłoń okno, zamknij drzwi, połóż klucz na miejscu i odejdź. ja dwa razy to miejsce znalazłem, ale ponieważ złota źle użyłem, przeto już trzeci raz tego miejsca znaleźć nie mogłem.
Jednak przekorny szatan Duch gór niejednego usiłuje przerazić i odstraszyć. Ukazuje się on w postaci potężnego wyższego męża, grającego na gęśli tak, że aż ziemia drży, gdy zaś rzuci gęślą o ziemię, rozlega się odgłos podobny do grzmotu. Czasem przybiera on postać niedźwiedzia albo jakiegoś potwora, nieraz przeraża ludzi zbliżających się do zamku zionąc ogniem lub rażąc gradem wielkości jabłek. Ty się jednak nie przerażaj, gdyż nic złego on ci nie zrobi...*"

Niewątpliwie duch Karkonoszy, strażnik skarbów, pan i władca gór jest bardzo barwną postacią nadającą dodatkowego smaku wędrówkom po naszych górach. Pojawia się on bardzo często w nazwach domów wypoczynkowych i lokali gastronomicznych, w sklepach pamiątkarskich, wreszcie jako obraz namalowany na wielu domach i sklepikach lub postać która chce zrobić sobie z wami fotkę, oczywiście nie za darmo.

* Cytaty:
Bożena i Róża Krzywobłockie: Magia klejnotów. Warszawa 1976 r.
T. Steć, W, Walczak: Karkonosze. Warszawa 1962 r.